Wywiad z Chiba Sensei – Arthur Lockyear
Sensei, opowiedz nam proszę jak to się stało, że zacząłeś trenować Aikido?
Od dziecka interesowałem się sztukami walki i dość wcześnie zdecydowałem się na trenowanie przynajmniej jednej z nich. Zacząłem od Judo, które trenowałem przez cztery lata, po czym przerzuciłem się na Karate.
Z tego co mi wiadomo Sensei trenowałeś w głównej siedzibie Karate Shotokan – jak Ci się tam trenowało?
Uwielbiałem tam trenować. Wspaniała atmosfera mocnego ducha treningu dająca wiele satysfakcji. Bardzo mi się to podobało. W czasie kiedy trenowałem głównym instruktorem był Sensei Nakayama, ale dane było mi też czasami ujrzeć Sensei’a Funakoshi Gichin. Dołączyłem do japońskiego Karate Association około roku przed śmiercią mistrza Funakoshi. Pamiętam że z okazji jego odejścia odbyła się wielka ceremonia.
Czy byli tam wówczas jacyś mistrzowie karate z dzisiejszych czasów?
Jak najbardziej. Byli to Sensei Nishiyama, Sensei Okazaki i Sensei Kanazawa. Sensei Kanazawa miał wówczas pierwsze kyu lub pierwszego dana – nie jestem pewien. Asano Sensei miał trzecie kyu. Pośród nich był także Sensei Kase.
Czy coś szczególnego stoi za Twoim przejściem na Aikido, Sensei?
Kiedy byłem 1 kyu w Judo (poziom tuż przed czarnym pasem) wziąłem udział w pojedynku z jednym ze starszych uczniów w dojo, który posiadał drugiego dana. Udało mi się wygrać ten pojedynek. Po wszystkim mój przeciwnik podszedł do mnie i powiedział „ Nie potrafię już pokonać cię w judo, ale mam kendo!”. Rzucił mi wyzwanie. Wyszliśmy więc na zewnątrz. Przeciwnik dał mi drewniany miecz – bokken, podczas gdy jego bronią był bambusowy shinai. Kiedy rozpoczęliśmy nie byłem w stanie go dotknąć … ani razu! Ostateczne skończyło się na srogim biciu, a ja wyszedłem ze starcia cały posiniaczony. Po wszystkim zacząłem głęboko zastanawiać się nad sensem budo. Chciałem zajmować się sztuką walki, która byłaby efektywna w każdej sytuacji, niezależnie od tego czy przeciwnik ma broń czy nie. W końcu zdecydowałem się zostać uczniem mistrza Morihei Ueshiby – twórcy Aikido. Pojechałem prosto do Hombu Dojo, ale nie miałem listu polecającego, który był wtedy wymagany. Gdy dotarłem do Hombu Dojo poprosiłem o spotkanie z O’Sensei’em. Powiedziano mi że go nie ma i żebym sobie poszedł. Moim celem było zostać uczniem O’Sensei’a, więc pełen determinacji czekałem na jego powrót. Usiadłem w ogrodzie przy dojo i czekałem. Pod koniec trzeciego dnia mojego czekania O’Sensei wrócił. Powiedziano mu, że jakichś szaleniec czeka na niego na zewnątrz i chce się z nim spotkać. O’Sensei powiedział, żeby mnie przyprowadzili. Podprowadzono mnie pod drzwi jego pokoju i kazano czekać. Kiedy otworzyły się drzwi moim oczom ukazał się Morihei Ueshiba. Nasze oczy spotkały się po raz pierwszy i tego momentu nie zapomnę do końca życia! Nie wiedziałem co zrobić, więc pokłoniłem się najniżej jak tylko potrafiłem. O’Sensei powiedział: „Trenowanie sztuk walki jest niezwykle wymagające, jesteś pewien że dasz radę?”. Opowiedziałem tylko: „Tak, Sensei”. I tak oto zostałem przyjęty na uchideshi mistrza Ueshiby.
Czy od razu rozpocząłeś treningi Aikido, Sensei?
Nie. Nie pozwolono mi na trenowanie od razu. Na początku musiałem sprzątać dojo i pozostałe pomieszczenia w Hombu Dojo. Do tego dochodziło zmywanie naczyń, robienie zakupów, rzeczy administracyjne oraz opiekowanie się całą rodziną O’Sensei’a. Ponadto, musiałem także pracować w polu. W końcu, pozwolono mi najpierw oglądać zajęcia, a później po pewnym czasie, także trenować. Na początku nikt mnie nie nauczał i musiałem uczyć się sam. Na szczęście umiałem już robić ukemi, więc nic mi nie groziło od tej strony. Czyniłem jak największe starania, żeby być dobrym uchideshi dla O’Sensei’a i nauczyć się od niego wszystkiego co tylko mogłem. To był najwspanialszy okres w moim życiu! Pamiętaj, że O’Sensei miał zawsze niesamowitą prezencję – gdy tylko się pojawiał zawsze wokół niego roztaczała się wyjątkowa atmosfera. Wszystko emanowało z jego fizjonomii – sposobu w jakim siadał, poruszał się kroczył … wszystko to było piękne. Nigdy nie byłem w stanie dostrzec żadnego otwarcia u O’Sensei’a … nigdy. Jego oczy były prawie złote. Nie czarne jak to zazwyczaj bywa u mieszkańców Japonii.
Okres twojego bycia uchideshi Sensei musiał być pełen rygoru, nieprawdaż?
W pewien sposób było to jak pole bitwy. Każdego dnia wstawaliśmy bardzo wcześnie, żeby pracować i trenować. Wieloma nocami musiałem również siedzieć do późna, żeby czekać na Waka Sensei (syn O’Sensei’a – jego następca Kisshomaru – pierwszy Doshu) aż wróci ze swej pracy w biurze. Był to niezwykle ciężki i intensywny okres, podczas którego wiele razy byłem bliski załamania nerwowego. Zaczynałem widzieć dziwne rzeczy – każdej nocy odwiedzał mnie jakichś dziwny duch. Nie wiem czy był to mężczyzna czy kobieta. Wówczas nie miałem pojęcia jak bliski byłem załamania nerwowego. Teraz oczywiście zdaje sobie z tego całkowicie sprawę. Każdej nocy przed zaśnięciem ten duch przychodził do mnie, co było niesamowicie przerażające. Czułem jego obecność. Wtedy, zupełnie nagle, stawał się on ciężarem ważącym ponad tonę, który mnie przygniatał i powodował, że nie mogłem się ruszyć. W końcu jednak udało mi się znaleźć na niego sposób. Wziąłem ze sobą do łóżka bokken i jak tylko zaczynałem czuć obecność ducha ściskałem mocno bokken i … wszystko było w porządku. Wydaje mi się, cała ta sytuacja wzięła się mojego wycieńczenia.
Wiele lat temu Sensei opowiadałeś mi o swoim pierwszym spotkaniu z Tamura Sensei. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym naszym czytelnikom?
Było to pewnego dnia po zajęciach, kiedy niektórzy z uczniów robili trening randori Judo na macie. Stałem w korytarzu obserwując co robili, kiedy jeden z nich zaproponował, żebym do nich dołączył, co też zrobiłem. Byłem zaskoczony jak słabi byli. Bez ustanku rzucałem jednym z nich. Posiadał on stopień sandan (trzeci dan) zarówno w Judo, jak i w Aikido. Dlatego też Tamura Sensei zawołał mnie i zaprosił do treningu ze sobą. Nagle ‘bach’, Tamura Sensei uderzył mnie mocno w brzuch. Wiele się dzięki temu nauczyłem. Była to doskonała lekcja postawy, dystansu i świadomości tego co się wokół mnie dzieje. Moim zdaniem Tamura Sensei jest jednym z największych uczniów O’Sensei’a. W przeszłości wiele się od niego nauczyłem.
Czy jest ktoś jeszcze o kim chciałbyś jeszcze coś opowiedzieć Sensei ? Może Saito Sensei?
Tak, to niewątpliwie wielki mistrz Aikido. Za każdym razem kiedy przybywa do Stanów Zjednoczonych zapraszam go, żeby poprowadził treningi w moim dojo (obecnie Saito Sensei nie żyje – artykuł ukazał się przed śmiercią Sensei’a Saito – przyp. tłumacza). Saito Sensei był wyjątkowym uczniem O’Sensei’a. Został z nim po wojnie i opiekował się nim, zajmując jednocześnie gospodarstwem w dojo Iwama. Widziałem jak wielką odpowiedzialność musiał nieść na swoich barkach i nikt nie mógł tego zrobić tak dobrze jak Saito Sensei. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem jego pracy.
A co mógłbyś powiedzieć Sensei o Doshu, następcy O’Sensei’a?
Sensei Kisshomaru Ueshiba był nauczycielem bezpośrednio odpowiedzialnym za mój trening. O’Sensei był już wtedy na emeryturze, w ramach której przeniósł się w góry Iwama, przez co tylko okazjonalnie odwiedzał Hombu Dojo. Rozwój i pozycja współczesnego Aikido od czasów wojny, to zasługa właśnie Doshu. Jego Aikido jest niezwykle piękne.
Co sądzisz Sensei o mistrzu Koichi Tohei z Ki Society?
Koichi Tohei jest bardzo dobry. Jest bardzo drobnej postury, ale ma potężną moc. Widziałem raz jak zapaśnik rzucił mu wyzwanie.
Zapaśnik sumotori czy z zachodu?
Z zachodu. Dwóch braci – Niemców, z Argentyny o ile pamiętam – byli ogromni! Musieli się schylać, aby uniknąć uderzenia głową w słupki znajdujące się nad bramą Hombu dojo. Był to jedyny raz kiedy O’Sensei zaakceptował wyzwanie na pojedynek rzucone Hombu dojo. Ci ludzie podróżowali przez cały świat z ekipą filmową, rzucając wyzwanie mistrzom różnych sztuk walki. Byli między innymi w Kodokan (główna siedziba Judo), ale ludzie z Judo nie byli w stanie sobie z nimi poradzić, więc wyzwali na pojedynek Aikido Hombu Dojo. Kiedy przyjechali, spotkałem się z nimi i wprowadziłem do środka. W dojo znajdowali się wtedy O’Sensei, Kisshomaru Ueshiba i Sensei Tohei, który był wtedy głównym instruktorem Aikido Foundation. O’Sensei wyznaczył Sensei Toheia, żeby poszedł pierwszy i … był niesamowicie silny. Zapaśnik przykucnął przed nim w niskiej pozycji, wyciągając ręce do przodu przed sobą, po czym zaczął chodzić w kółko za Toheiem dookoła przez długi czas. Tohei Sensei był bardzo zrelaksowany i podążał za ruchem przeciwnika, w końcu zapędzając go do narożnika pomieszczenia. Jak tylko zapaśnik zaczął się ruszać Tohei wskoczył na niego, rzucił na podłogę, obijając mu głowę. Tohei Sensei przydusił go potem do ziemi za pomocą chwytu wykonanego rozciągniętą ręką, o którego mocy z pewnością słyszeliście. Jego przeciwnik nie mógł się ruszyć, a jego brat odmówił pojedynku z Toheiem i na tym się skończyło. Najwidoczniej w Kodokan Judocy doradzili im nie chwytać Aikidoków. Dlatego też przeciwnik chodził wokół Toheia tak długo.
Ot i przysługa! Skoro mowa o pojedynkach … być może opowiedziałbyś nam Sensei o swoim pojedynku z mistrzem Tai Chi Wangiem z Chin?
Kto Wam o tym opowiedział ? Pan Cottier ?
Może lepiej nie będę zdradzał swoich źródeł …
(Śmiech) W takim razie dobrze. Byłem na wielkim pokazie sztuk walki w Tokio we wczesnych latach sześćdziesiątych, gdzie odbywał się między innymi pokaz Tai Chi Chuan prowadzony przez mistrza Wang. Był naprawdę dużym człowiekiem z Tajwanu. Stał się później bardzo popularny w Japonii. Na koniec pokazu ustawiło się przed nim kilku karateków i każdy z nich bił go w brzuch. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Mnie również to nie imponowało. Ja zrobiłbym coś zupełnie innego (Sensei Chiba zademonstrował w tym momencie kopnięcie w krocze i uderzenie w twarz). W każdym razie, dwóch z moich uczniów uczyło się również Tai Chi pod okiem mistrza Wang i byli pod jego ogromnym wrażeniem. Zaprosili mnie żebym poszedł z nimi i poznał go. Zgodziłem się i poszedłem obejrzeć jego zajęcia. W jego dojo nasi uczniowie przedstawili nas sobie, po czym bardzo grzecznie poprosił mnie, żebym pokazał trochę Aikido. Pomimo niezwykle grzecznego tonu jego wypowiedzi dalej było to wyzwanie! Stanęliśmy naprzeciwko siebie i mistrz Wang przyjął coś w rodzaju pozycji Sumo z rozpostartymi szeroko rękami. Stałem i czekałem na otwarcie. Kilka minut trwało zanim zdecydował się ruszyć i popchnąć mnie. Wyszedłem naprzeciw jego ruchowi i za pomocą Tai Sabaki (unik ciałem) uniknąłem ataku łapiąc jego nadgarstek i wykonałem Kote Gaeshi … jego nadgarstek chrupnął głośno. Przeciwnik nie upadł, mimo iż wykonałem mocno Kote Gaeshi, kontuzjując go. Mistrz Wang wydarł swój nadgarstek z mojego uchwytu i natychmiast przypuścił atak. Wypchnął mocno ręce do przodu uderzając mnie mocno w brzuch i odrzucając kawałek do tyłu. Wylądowałem, ale również nie upadłem. To był niesamowity rzut. Rozdzielili nas uczniowie wchodząc pomiędzy nas i na tym cała sytuacja się skończyła.
Jak to się stało Sensei, że zostałeś wysłany do Anglii?
W 1964 roku olimpiada odbywała się w Tokio, a słynny mistrz Judo Sensei Kenshiro Abbe przybył do naszego dojo oddać wyrazy szacunku O’Senseiowi. Poprosił O’Sensei’a, aby ten wysłał młodego instruktora z charakterem do Anglii, aby ten zajął się rozwojem Aikido dla brytyjskiej rady Judo. Miałem jechać do Nowego Jorku, aby pomagać Senseiowi Yamadzie, ale O’Sensei zgodził się wysłać mnie do Anglii.
Dlaczego na początek wybrałeś północno-wschodnią część tego kraju, Sensei?
Mój sponsor, Pan Logan, był biznesmenem z Newcastle, więc dlatego pojechałem w te okolice. Jednakże, podczas mojej podróży z Japonii coś stało się z moim ubezpieczeniem, więc nie mogli mnie tam zatrudnić. Pan Logan musiał więc płacić mi moją pensję – to był ciężki okres. To właśnie w północno-wschodniej Anglii nadałem swoje pierwsze, brytyjskie stopnie mistrzowskie – byli to Pat Butler, Fred Jenkins i Ron Myers.
Tak Sensei. Trenowałem przez wiele lat u każdego z nich, zwłaszcza Rona Myersa. Z tego co mi wiadomo podczas Twojej podróży z Japonii miał miejsce pewien incydent, prawda?
Tak. Mieliśmy imprezę na statku po przekroczeniu równika i poproszono mnie o zademonstrowanie swoich umiejętności. Zgodziłem się, chociaż na pokładzie nie było nikogo z jakimikolwiek umiejętnościami w Aikido, żebym mógł użyć go jako swojego partnera.
A jeśli nawet był taki ktoś, to nie chciał głośno się do tego przyznać!
(Śmiech) Bardzo możliwe. Poproszono jednego z członków załogi, żeby mi asystował i zaatakował nożem. W Hombu Dojo przerabialiśmy, podczas zajęć z nożem, ataki z użyciem Tanto. Ten człowiek jednak przyjął nisko osadzoną pozycję i poruszał się wokół mnie, przerzucając nóż z ręki do ręki. Była to trudna sytuacją, gdyż przez to przerzucanie noża z ręki do ręki, nie miałem pojęcia którą ostatecznie wykona atak. Kiedy więc natarł na mnie wykonałem Gedan Barai (blok – dolne, okrężne zagarnięcie pięścią) obydwiema rękami i uniknąłem jego ataku. Czubek jego miecza przeszedł przez moje obi (pas) i dotknął mego ciała. Z Gedan Barai przeszedłem do kontrataku techniką i złamałem mu rękę.
Jaka to była technika?
Bodajże Kata Gatame.
Techniki blokujące, jak Gedan Barai, nie są typowe w Aikido. Zazwyczaj to „ostrze” dłoni jest używane do tego, aby wymijać ruch.
Tak, ale nie zawsze istnieje możliwość wykonania ruchu, więc uważam że należy posiadać zdolność wykonania mocnego bloku, kiedy zachodzi taka konieczność.
Czy pamiętasz Sensei swoje ostatnie spotkanie z O’Sensei’em przed podróżą do Anglii?
Razem z bratem pojechaliśmy taksówką do Hombu Dojo, przed dotarciem na statek. Byliśmy mocno spóźnieni z powodu korku w Tokio. Źle to wyglądało, gdyż uchideshi musi być zawsze gotowy, aby przyjąć i wyjść na spotkanie z nauczycielem. W każdym razie, kiedy przyjechałem O’Sensei czekał już na mnie i powiedział jak bardzo cieszył się, że przyjechałem się pożegnać. Nauczyciel zaparzył mi herbatę i powiedział, że bardzo dobrze opiekowałem się nim przez te wszystkie lata. Życzył mi powodzenia w nowym wyzwaniu. Powiedział także żebym się nie martwił o niego, gdyż będzie żył sto dwadzieścia sześć lat.
Czy to był żart O’Sensei’a?
Nie. Mówił poważnie. Dał mi koan (zagadkę Zen), którą dopiero teraz rozumiem.
Sensei, w 1976 roku wróciłeś do Japonii. Właściwie byłem ostatnim Shodanem jaki nadałeś przed swoim powrotem …
Tak, właśnie dlatego wróciłem do domu! (śmiech)
Jak wyglądały sprawy w Hombu Dojo po Twoim powrocie?
Poziom Aikido był odpowiedni, ale za dużo zmieniło się w samej Japonii co mi się w ogóle nie podobało. Dostałem pracę w Międzynarodowym Sekretariacie Hombu Dojo z czego nie byłem zadowolony. Cały dzień papierkowa robota i brak czasu na trening. To nie był dla mnie dobry okres. Jestem adeptem sztuk walki, nie urzędnikiem. Wyjechałem więc z Tokio i zamieszkałem na wsi. Zajmowałem się farmą i ćwiczyłem Zazen przez jakichś czas. Później zostałem zaproszony przez US Aikido Federation na przyjazd do San Diego.
Czy mogę spytać o Twój trening Iaido, Sensei?
Bardzo lubię Iaido. Naprawdę lubię używać katany i czuję jakichś rodzaj pokrewieństwa z japońskim mieczem. Ćwiczę Muso Shinden Ryu. Ta szkoła została założona przez Sensei Nakayama Hakudo pod koniec wieku. O’Sensei pozostawał zawsze w bardzo dobrych relacjach z Hakudo Sensei. Jego uczniowie kształcili się w Kobukan.
Tak właśnie kiedyś nazywało się Hombu Dojo …
Tak. Dokładnie. Obie szkoły miały dobrą wymianę uczniów. Jeden ze starszych uczniów Hakudo Sensei ożenił się z córką O’Sensei’a. W swoim czasie był mistrzem całej Japonii w Kendo.
W Iaido zawsze odnajduję dobry trening z postrzegania tego co się dzieje wokół. Prawie jak Zen w ruchu.
Tak. Słuszna uwaga. Jest to bardzo dobry sposób nauki Zanshin. Zawsze łączę Zen z Iai w swoim dojo. Około dwudziestu minut medytacji na siedząco, a potem dziesięć minut wyciągania miecza i z powrotem do Zazen.
Powiedziano mi, że podczas Zazen puszczasz muzykę w tle w swoim dojo … czy to prawda?
Nie zawsze. Moi nauczyciele Zazen robili tak z muzyką Bacha czy też Beethovena podczas gdy my do niej siadaliśmy. Bardzo przyjemne uczucie. Można naprawdę wgłębić się w medytację podczas takich sesji. Zależnie od rodzaju muzyki oczywiście. Wątpię aby dało się na przykład puszczać w tle jazz czy coś podobnego … moje dojo w San Diego położone jest obok jednej z głównych ulic, więc muzyka w tle pomaga odciąć się od hałasu z zewnątrz.
W ciągu ostatnich dwudziestu lat miałem przyjemność trenować z wieloma osobistymi uczniami O’Sensei’a takimi jak Sensei Sekiya, Sensei Tamura, Sensei Kanai i oczywiście Ty Sensei. Każdy z Was jednak jest inny. Czy można prosić o skomentowanie z czego to wynika?
Wydaje mi się, że Aikido obejmuje dużo szersze rejony niż inne sztuki walki. Pozwala na wspólne trenowanie. Komunikacja jaka ma miejsce na macie jest tylko częścią tego.
Czy nie uważasz Sensei, że każdy z Was indywidualnie reprezentuje inny aspekt Aikido O’Sensei’a?
Tak. Wydaje mi się, że tak właśnie jest.
Niektórzy ludzie twierdzą, że O’Sensei był bardzo delikatnym i miłym starszym człowiekiem. Inni z kolei mówią o jego ostrym i bezpośrednim obliczu. Które z tych zdań jest prawdziwe?
Wydaje mi się że naturalnym było dla niego bycie miłym i delikatnym dla swoich normalnych uczniów. Do uczniów podchodził jednak czasami z rygorem i pełną surowością.
Dlaczego kładziesz Sensei taki nacisk na trening z bronią w Aikido?
Aikido oparte jest na tradycyjnej japońskiej sztuce posługiwania się mieczem. Dlatego też w Aikido praca ciała jest dokładnie taka sama u osoby posługującej się mieczem w sytuacji, gdy jest go pozbawiona. Praca z bronią jest szczególnie ważna podczas ofensywnego, dualistycznego treningu takiego jak Randori w Judo czy Jiyu Kumite w Karate. Pozwala nam rozwijać ducha sztuk walki i inne aspekty takie jak timing, dystans, pracę centrum itd. Ponadto możemy odnieść się bezpośrednio do podstawowej techniki dzięki cięciom bokkena, rozciąganie ciała i pracę z oddechem, a także pracę bioder itd.
Czy mogę popytać nieco o historię Aikido ? O’Sensei został kiedyś zaproszony do nauczania w Kodokan przez twórcę Judo, Jigoro Kano. Czy przyjął to zaproszenie?
W tym okresie Sensei Kano starał się zjednoczyć tradycyjne japońskie sztuki walki, w celu ich zachowania. Dlatego poprosił O’Sensei’a, aby ten udał się do Kodokan i nauczał. O’Sensei jednak odmówił, gdyż uważał że Aikido i Judo są tak odmienne, że nie powinny być nauczane razem. Przy takim obrocie spraw Sensei Kano trzech swoich starszych uczniów, aby uczyli się u O’Sensei’a – mistrza Mochizuki, mistrza Murashige i jeszcze jednego, które imienia nie potrafię sobie przypomnieć. Uczyli się u O’Sensei’a, ale wracali od czasu do czasu do Kodokan spotkać się Sensei Kano.
Czy Sensei Tomiki był tym trzecim mistrzem?
Nie. Sensei Tomiki przybył później. Łączył on Judo z Aikido. Używał on Aikido w walce przy większym dystansie, a Judo przy bliższym ma-ai. Nie zgadzam się całkiem z tym podejściem, ale Sensei Tomiki był bardzo dobrym adeptem sztuk walki … i prawdziwym dżentelmenem.
Przeczytałem, że gdzieś w Japonii dalej żyje jakichś kuzyn O’Sensei’a, także zajmujący się sztukami walki, czy to prawda?!
Tak. To mistrz Hogen Inoue. Jego podobieństwo do O’Sensei’a jest niesamowite. Dziś oczywiście jest bardzo stary, ale jego Aikido w swoim czasie ustępowało tylko temu O’Sensei’a. Obecnie swoją sztukę budo nazywa „Taiwa Shindo”.
Mistrz Karate Shotokai, jednocześnie nauczyciel Sensei’a Harady, Shigeru Egami był uczniem Sensei Inoue … słyszałem że pomiędzy tymi dwoma mistrzami doszło do niesamowitego pojedynku, kiedy spotkali się po raz pierwszy!
O to wydarzenie trzeba zapytać Sensei’a Haradę. Jesteśmy z Sensei’em Haradą dobrymi przyjaciółmi – jest on intelektualistą i wielkim mistrzem Karate.
Sensei, czy poza sytuacją na statku i z mistrzem Wang, byłeś kiedykolwiek zmuszony do użycia swoich umiejętności poza dojo?
Kiedyś w Japonii pewien gangster zaatakował mnie nożem. Skoczył mi do brzucha z ostrzem, więc zablokowałem go za pomocą Gedan Barai i złamałem rękę Kata Gatame.
Kiedy indziej z kolei byłem z Sensei’em Noro w Paryżu, gdzie odwiedziliśmy razem jeden z nocnych lokali. Piłem drinka w jednym pomieszczeniu, a Sensei Noro grał w karty w innym. Nagle z okolic miejsca gdzie znajdował się Sensei Noro zaczęła rozchodzić się wrzawa, więc poszedłem tam sprawdzić co się dzieje. Wywiązała się bijatyka. Starszy pan leżał na ziemi, a jakichś młody chłopak go kopał. Wyglądało to strasznie, a cała podłoga zalana była krwią. Myślę że ten młody chłopak by go zabił, więc Noro Sensei powiedział do mnie: „Chiba, zajmij się tym”. Nie chciał się w to mieszać (śmiech). Chwyciłem tego człowieka i powstrzymałem od kolejnego ataku. Spytałem się go co u licha robi. Powiedział coś do mnie po francusku, więc żaden z nas nie zrozumiał o co chodzi drugiemu. Wyciągnąłem go więc na zewnątrz … wtedy coś się stało. Moje ciało zareagowało i rzuciłem go na ziemię za pomocą O Soto Gari (zewnętrzny rzut z podcięciem) – technika Judo. Uderzył bardzo mocno o ziemię, a ja usłyszałem brzęk metalu. Zdałem sobie sprawę, że wyciągnął nóż. Moja świadomość tego co się dzieje dookoła zadziała w podświadomy sposób na zaistniałą sytuacją. Ten człowiek był gangsterem z rejonów Pigalle i to dlatego nikt go nie powstrzymywał. Był najwidoczniej bardzo dobrze znany … ale nie dla mnie! Było mi obojętne kim był.
Jeszcze jakaś podobna sytuacja Sensei?
Kiedy wróciłem do Japonii z Anglii, w 1978 roku, jakichś mężczyzna wyzwał na pojedynek, ale Hombu Dojo odmówiło, pomimo jego upartości.
Był karateką?
Nikt nie wie kim był. Jak powiedziałem był bardzo uparty i wracał co kilka tygodni, żeby znowu wyzwać nas na pojedynek. Za każdym razem musiałem wyjaśniać, że nie możemy przyjąć jego wyzwania. Myślę że ten człowiek miał nie po kolei w głowie. W każdym razie, osobiście miałem już go dość, więc przyjąłem jego propozycję. Zaaranżowaliśmy spotkanie mające na celu rozwiązać tę sytuację. Nalegałem żeby spisać ugodę (którą się wymieniliśmy) o braku wnoszenia zarzutów w przypadku odniesienia poważnych kontuzji. Uprzedziłem go że jako nauczyciel sztuk walki jestem gotowy na śmierć jeśli zajdzie taka ewentualność. Spotkaliśmy się w końcu i zainicjowałem atak. Ruszyłem wprost na niego i uderzyłem go pierwszy. Rzuciło go to plecami o ścianę i gdy udałem się w jego kierunku, rzucił się na mnie. Był jak tygrys. Zakończyłem wszystko użyciem Nikkyo. Miał wtedy dość. Wkoło było mnóstwo krwi, a on leżał na podłodze krzycząc. To było ostatnie wyzwanie jakie nam rzucił – wyglądało na to, że nie spodziewał się, iż Aikidoka może zainicjować atak.
Podsumowując na naszą rozmowę – czy mogę spytać o dwie odrębne sprawy : Atemi i zawody w Aikido?
Uważam iż atemi jest bardzo ważne dla techniki Aikido. Nie jest zazwyczaj nauczane podczas zajęć, ale osobiście oczywiście je trenuję. W Aikido nie ma zawodów, gdyż wyeliminowałyby one z treningów mnóstwo ludzi. Celem Aikido jest pozwolić rozwijać swój potencjał tak wielu ludziom (mężczyznom i kobieto, starym i młodym, silnym i słabym) jak to tylko możliwe poprzez możliwość wspólnego ćwiczenia.
Co uważasz Sensei za najważniejszą cechę u dobrego Aikidoki?
Szczerość.
Terry O’Neill „Fighting Arts Internatiol” (nr 70)
Wywiad przeprowadził Arthur Lockyear. Tłumaczenie Bartosz Domke
http://www.aikidofaq.com/interviews/chiba_interview.html